Blog

Las w Witkowicach – studium przypadku

Kiedy grupa dziewięciu młodych ludzi wchodziła między drzewa witkowickiego lasu w pewien chłodny, jesienny wieczór nic nie zwiastowało dramatu, który miał wkrótce nadejść…

Początek jak z klasycznego horroru, nie ma co. Mamy tajemnicze miejsce, młodych, potencjalnie nieostrożnych studentów i gęstniejące wokół nich cienie. Idealny początek dobrze klikającego się artykułu. Ba, być może mogłoby powstać z tego coś większego, może jakieś opowiadanie, albo i nawet powieść? Rodzi się jednak pytanie o to, z czym mamy właściwie do czynienia. Mówimy bowiem o czymś z pogranicza niewyjaśnionych zjawisk i true crime, czy może bliżej nam będzie w tym wypadku do czystej fikcji, albo wręcz do czegoś, co dziś nazywamy fake newsem? Aby się o tym przekonać, musimy zagłębić się pomiędzy witkowickie drzewa i sprawdzić co też skrywa się w najczarniejszych zakamarkach lasu i ludzkiej pamięci…

Wbrew ostrzeżeniom

Mamy październik 2001 roku. Nasza opowieść rozpoczyna się w lesie w Witkowicach na północnych rubieżach Krakowa. Grupa dziewięciu studentów postanawia wybrać się do witkowickiego lasu, aby odpowiednio uczcić rozpoczynający się właśnie rok akademicki. Co takiego miało skłonić ich do wyboru tego konkretnego miejsca? Być może była to niewielka odległość od miasta? Dobry dojazd? Polecenie znajomego? Ciężko jednoznacznie stwierdzić. Plan zdawał się prosty - rozpalić ognisko, rozbić namioty, być może coś wypić, porobić zdjęcia, słowem - dobrze się bawić. 

Przed wejściem do lasu studenci mają napotkać mężczyznę mieszkającego na obrzeżach zagajnika. Podobno przestrzega ich przed zagłębianiem się pomiędzy drzewa, podobno go wyśmiali, na pewno nie słuchają jego rady i wchodzą do lasu. Nie wierzą w zapewnienia o niebezpieczeństwie ukrytym w głębi kompleksu. Jest już dobrze po 20.00, gdy ktokolwiek widzi ich po raz ostatni. 

Im dalej w las… 

Na tym trop się urywa, studenci nigdy już nie wyszli z lasu. Co też takiego wydarzyło się w Witkowicach w ten pamiętny, październikowy wieczór? Cóż, jest kilka teorii i potencjalnych scenariuszy. Przyjrzyjmy się im zatem i sprawdźmy, co takiego wylęgło się z ludzkich domysłów.

Stugębna plotka zdaje się sugerować, że podczas suto zakrapianego alkoholem biwaku miało dojść do niewytłumaczalnego zjawiska. Spomiędzy drzew miałaby jakoby wypełznąć dziwna, zielonkawa mgła, która szczelnym welonem otoczyła nieszczęśników. Pomiędzy gęstniejącymi tumanami przerażeni studenci zaczęli tracić ze sobą kontakt. Potem zaś… Cóż, tutaj domysły się kończą.

Zaniepokojone rodziny studentów, którzy zniknęli w lesie w niewyjaśnionych okolicznościach, miały podobno zgłosić sprawę na policję. Funkcjonariusze jednak, jak chce jedna z wersji, nie traktowali sprawy nazbyt poważnie. Dopiero po 48 godzinach rozpoczęto poważne poszukiwania, które jednak nie przyniosły żadnych rezultatów. Sprawa wydawała się beznadziejna.

Tajemnicze zdjęcia

Przyjaciele zaginionych studentów nie ustawali w poszukiwaniach. Wybrali się w końcu do samego lasu, postanowiwszy zbadać sprawę u źródła. Pierwsze godziny rekonesansu nie przyniosły jednak żadnego przełomu. Dopiero znalezienie zagrzebanego w ściółce aparatu fotograficznego rzuciło nowe światło na tę tajemniczą sprawę. Po wywołaniu zdjęć z kliszy okazało się, że znaleziony sprzęt faktycznie był własnością jednego z zaginionych studentów. Zdjęcia, które ujrzały światło dzienne, okazały się jednak niezwykle niepokojące. Uwiecznieni na nich uczestnicy outdoorowej imprezy mieli wykrzywione i zniekształcone twarze, a las wokół nich zdawał się w ogóle nie przypominać tego w Witkowicach.

Fotografie trafiły w ręce policji, ale ta miała podobno nabrać wody w usta. Nic się nie da zrobić, twierdzili funkcjonariusze. Zdjęcia na niewiele się zdadzą. Sprawa ponownie utknęła w martwym punkcie aż po dziś dzień. Nikt z zaginionej dziewiątki nie wrócił do domu, nikt się nie znalazł. Ślad zaginął po nieszczęsnych studentach, a Las w Witkowicach zaczęła już na dobre otaczać zła sława.

Jaki kraj takie Blair Witch Project  

Czy podczas lektury powyższych akapitów nie poczuliście w pewnym momencie, że skądś znacie pewne motywy tej historii? Że gdzieś to już słyszeliście? Bingo! Ci z Was, którzy mieli skojarzenia z amerykańskim kultowym horrorem Blair Witch Project, utrafili, jak nam się zdaje, w samo sedno. Rok 2001 zdaje się w tym wypadku nieprzypadkowy, historię witkowickiego lasu dzieli od premiery tegoż filmu niewiele czasu. Wiele osób sądzi, że to właśnie na fali popularności Blair Witch Project powstało coś, co na początku XXI wieku nazwano by kaczką dziennikarską lub miejską legendą, a my dziś określilibyśmy mianem fake newsa, albo… pierwszej polskiej creepy pasty, zależy kogo by spytać.

Skąd te wnioski? Ano stąd, że o żadnym zaginięciu dziewiątki studentów w tym czasie i miejscu próżno szukać jakichkolwiek wzmianki w ogólnopolskiej, ani nawet lokalnej prasie czy innych mediach. Nic. Cisza. Oprócz plotki przekazywanej z ust do ust na kolejnych imprezach i ścian tekstu rozsyłanych na mnożących się w następnych latach internetowych forach poświęconych zdarzeniom paranormalnym brak jakichkolwiek twardych danych na temat Lasu w Witkowicach. Mamy więc tylko słowa i podania ustne. Tylko albo aż…

Ziarno prawdy

Nie nam oceniać prawdziwość tego typu zdarzeń i relacji. Nie jesteśmy ekspertami od spraw paranormalnych. Wiemy jednak, że tego typu historie muszą prędzej czy później narodzić się w miejscach równie ciekawych, co tajemniczych, a do takich, zdecydowanie, należy Kraków z jego bogatą i niejednoznaczną przeszłością. Jeśli interesuje Was więcej tego typu historii, to zachęcamy do przyjrzenia się naszej ofercie ze szczególnym uwzględnieniem pozycji - Mroczne Opowieści w Krakowie (https://oprowadzamy.pl/pl/trip/mroczne-opowiesci-w-krakowie). 

Rezerwuj
2.5 h
160.00 PLN