Kilka lat temu mieliśmy okazję zobaczyć we Wrocławskim Ossolineum obraz Władysława Łuszczkiewicza Kazimierz Wielki u Esterki. Polski monarcha został na nim przedstawiony incognito, w prostym, podróżnym stroju. Rozpoznać go można po charakterystycznej brodzie i iście królewskiej postawie. Co ciekawe, to nie on znajduje się w centralnym punkcie kompozycji. To miejsce przypadło młodej kobiecie, która, wszystko na to wskazuje, jest tytułową Esterką, a więc legendarną ukochaną ostatniego z królewskiej linii Piastów. Ciekawe jest tu odwrócenie akcentów i wyeksponowanie kobiety z gminu, w dodatku Żydówki, a nie mężczyzny-władcy. Daje do myślenia, prawda?
Najsłynniejszy bodaj mezalians w XIV wiecznej historii Polski stał się inspiracją dla wielu artystów. Oprócz wspomnianego wcześniej Łuszczkiewicza Esterkę opiewali w swych dziełach także Krasicki, Kraszewski, czy Bronikowskich. Jej płomienny romans z Kazimierzem Wielkim rozpalał wyobraźnie kolejnych pokoleń od XV stulecia. Szkoda tylko, że nikt ze współczesnych ostatniego Piasta i jego rzekomej kochanki nigdy o nich nie wspominał, a źródła z tamtych lat uporczywie milczą.
Kazimierz przeszedł do historii nie tylko jako wielki budowniczy, ale również przyjaciel narodu żydowskiego i niepoprawny kobieciarz. To właśnie za te dwie cechy postanowił zganić go XV-wieczny kronikarz Jan Długosz.
[…] wziął sobie za nałożnicę kobietę żydowskiego pochodzenia Esterę, z powodu jej niezwykłej urody. Miał z nią dwu synów: Niemierzę i Pełkę. Również na prośby wspomnianej nałożnicy Estery dokumentem królewskim przyznał wszystkim Żydom mieszkającym w Królestwie Polskim nadzwyczajne przywileje i wolności (wysuwano podejrzenia, że dokument ten został przez pewnych ludzi sfałszowany), które ciężko obrażają Majestat Boży. Ich cuchnący odór trwa aż do dnia dzisiejszego(…) Jest też rzeczą ohydną i godną potępienia, że córki zrodzone z tej Żydówki, Estery, pozwolił wychować w religii żydowskiej.
Przyznacie, że określenia takie jak nałożnica, cuchnący odór, rzecz ohydna i obraza Majestatu Bożego nie brzmią zbyt pochlebnie, prawda? Ewidentnie Mistrz Jan miał pewien problem z przedstawicielami wyznania mojżeszowego i nazbyt pozytywnie nastawionymi do nich katolikami. Na jego obronę trzeba przyznać, że był nieodrodnym dzieckiem swojej epoki intelektualnej i jako taki nie postrzegał etyki w taki sam sposób jak my, ludzie żyjący w XXI wieku. Swoistym chichotem losu jest fakt, że pomimo działań Długosza Kazimierz stał się postacią pozytywną w kontekście relacji polsko-żydowskich i pewnym symbolem przenikania się obu kultur.
Niestety dla Mistrza Jana chronologia jego wywodu nie przetrwała próby czasu i, kolokwialnie rzecz ujmując, trochę się rozjeżdża. Przykładem może być tutaj choćby datowanie rzekomego romansu Kazimierza z Esterką na początek lat 60 XIV wieku, gdy tymczasem owoc ich związku, syn Niemierza, miał osiągnąć wiek męski w okolicach roku 1370.
Biorąc pod uwagę pewne nieścisłości długoszowskiej narracji, część historyków zdaje się wątpić w prawdziwość całej relacji i samej Esterki. Badacze wskazują na tradycję ustną, która miała wykorzystywać pewne toposy kulturowe, a sama historyczność tej czy innej postaci jest kwestią drugorzędną. Niekwestionowanym faktem jest bowiem bujne życie romantyczne ostatniego z Piastów, jak również wzmożone osadnictwo żydowskie w okolicach Krakowa przypadające na połowę XIV stulecia.
Wraz z upływem kolejnych stuleci legenda Esterki rosła i nabierała kształtów. Kolejne miejscowości poczuwały się do bycia właśnie TYM miejscem, w którym miało dochodzić do królewskich schadzek. Do tego tytułu aspirowały zarówno Łobzów, jak i Opoczno, a także krakowski Kazimierz, Radom, Rzeszów, Bochotnica, Kazimierz Dolny, Sandomierz oraz Wiślica. Całkiem nieźle jak na zwykłą kochanicę, prawda?
Podobna ochota to przysposobienia sobie pięknej Esterki nie powinna nikogo dziwić. Romantyczna i zakazana miłość od zawsze rozbudzała naszą wyobraźnię. Chcemy wierzyć, że na tym nienajlepszym za światów może istnieć coś pięknego i opierającego się wszelkim przeciwnościom. Dorzućmy do tego wątek dwóch różnych, nierozumiejących się natenczas społeczności i mamy gotowy przepis na legendę, która przetrwa wieki.
Kraków stał się symbolem przenikania się kultur polskiej i żydowskiej. Wystarczy przejść się po uliczkach Kazimierza, aby zrozumieć, jak długotrwały był to proces. To właśnie w takich miejscach widać najlepiej jak wiele mogą dać sobie różne kultury.
Jeśli jesteście ciekawi tego, jak wyglądał przedwojenny, polsko-żydowski Kraków i Kazimierz to zwróćcie uwagę na naszą wycieczkę Żydowski Kraków (https://oprowadzamy.pl/pl/trip/zydowski-krakow).
Copyright © 2020
Oprowadzamy.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.